 |
tymczasowa kwatera rebeliantów kto ma wiedzieć, ten wie - pozdro dla kumatych
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
r27
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/88
|
Wysłany: Wto 12:51, 01 Sie 2006 Temat postu: powstanie.pl |
|
|
PRAWDA NAS WYZWOLI
WKLEJAM CIEKAWĄ INICJATYWĘ
Ciągle pozostaje niezwykle trudne dotarcie do świadomości społecznej, że Powstanie Warszawskie posiadało dwa aspekty. Z jednej strony niebywałego bohaterstwa Powstańców i poświecenia ludności cywilnej – z drugiej strony kompromitującego braku wyobraźni politycznej, nieodpowiedzialności i indolencji zawodowej pomysłodawców Powstania – bo nie można ich nazywać dowódcami.
żołnierze czy dzieci?
Ciągle pozostaje niezwykle trudne dotarcie do świadomości społecznej, że Powstanie Warszawskie posiadało dwa aspekty. Z jednej strony niebywałego bohaterstwa Powstańców i poświecenia ludności cywilnej – z drugiej strony kompromitującego braku wyobraźni politycznej, nieodpowiedzialności i indolencji zawodowej pomysłodawców Powstania – bo nie można ich nazywać dowódcami. Prawda jest taka, że żołnierze AK zaufali przywódcom Powstania, że poprowadzą ich do zwycięstwa, a ci poprowadzili ich do z góry ZAPLANOWANEJ KLESKI, która miała być wyrazem protestu wobec oddania Polski pod but sowiecki i wstrząsnąć sumieniem świata.
Wydanie rozkazu do walki tysiącom ludzi bez zapewnienia im broni i GWARANCJI pomocy z zewnątrz oraz bez liczenia się z represjami wobec ludności miasta – to nie było szaleństwo, to było po prostu draństwo. Generał Anders orzekł, że to była [link widoczny dla zalogowanych].
Uprawianie kultu przywódców Powstania zaczęło się już w dniu kapitulacji. Awans Komorowskiego „za wybitne zasługi” na Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych, a Chruściela na generała to była grubymi nićmi szyta próba zatarcia wrażenia kompromitującej katastrofy. Tak Rząd Emigracyjny i generalskie towarzystwo wzajemnej adoracji próbowało ratować twarz.
Pytanie - czy na „dzwonie Montera” w Muzeum PW można umieścić napis, że właśnie dzięki temu, że wydał sławetny zbrodniczy rozkaz zdobywania bunkrów kilofami i siekierami, lista nazwisk wykutych na murze jest tak długa? Obowiązująca dziś polityczna poprawność mówi, że nie można. Więc nurzamy się nadal w zakłamaniu, stawiając na piedestały fałszywych bohaterów. Prawdziwymi bohaterami była tylko wspaniała patriotyczna młodzież, ale „pomysłodawcy” Powstania ten kwiat młodzieży pchnęli świadomie do aktu zbiorowego samobójstwa.
Dodatkową trudnością w ocenie Powstania jest, że Powstańcy, jak i ich rodzice czy ich dzieci, nigdy nie chcieli i nadal nie chcą pogodzić się z myślą, że zostali wmanewrowani w walkę z góry zaplanowaną jako przegraną, jako całopalenie. I że nie była to niezbędna ofiara złożona na Ołtarzu Ojczyzny.
Ostatnio dużo szkody w kształtowaniu świadomości społecznej wyrządziła książka Normana Daviesa, który 20 lat temu przyznał rację profesorowi Ciechanowskiemu, że Powstanie było fatalnym błędem. Dziś sprzeniewierzył się zasadom obowiązujących historyka i kierując się chyba względami merkantylnymi spłodził cegłę, w której napisał to co ludzie chcieli przeczytać - że z Powstania, które zakończyło się apokaliptyczną katastrofą narodową, możemy być DUMNI! Z tą absurdalną tezą rozprawia się Lech Mażewski i Andrzej Targowski (poz nr 18 i 20).
Nasza strona internetowa ma być przeciwwagą dla publikacji różnych apologetów Powstania jak prof. Roszkowski, który udzielił wywiadu Zyciu Warzszawy pt. „Gdyby nie było Powstania, mielibyśmy dziś kaca.” Twierdzi w nim, że gdyby nie zginęło te 230 tysięcy ludzi i nie przepadł dorobek materialny i skarby kulturalne stolicy, to mielibyśmy dziś kaca… Niestety prof. Roszkowski i podobni mu piewcy „moralnego zwycięstwa” mają dziś dobre samopoczucie…
Naszym dążeniem jest, aby w każdym mieście była ulica lub plac Powstańców Warszawy lub aleja Armii Krajowej, ale aby z tych miast zniknęły ulice imienia Okulickiego, Chruściela, Pełczyńskiego czy Bora-Komorowskiego. Bo ci megalomani zdolni do fanfaronady nie zasługują na cześć i nie mogą być wzorcami do naśladowania
Zaplanowana klęska, „krzyk protestu”, nie powstrzymała biegu historii rozgrywanej przez potęgi polityczne i militarne II Wojny Swiatowej, gdyż podział polityczny Europy był wcześniej przesądzony.
Więc niech choć pamięć o Powstaniu dziś i na codzień będzie krzykiem protestu przeciw nagminnemu powierzaniu władzy ludziom, których obdarzamy zaufaniem, a którzy tej władzy potem nadużywają, okazują się niekompetentni, nieodpowiedzialni lub sprzedajni. Zakłamywanie historii, wznoszenie pomników fałszywym bohaterom, może mieć zgubne skutki dla rozwoju życia publicznego we współczesnej Polsce.
Na podstawie krytyki przywódców Powstania, zawartej w 25 publikacjach, powstał pomysł, aby utworzona została strona internetowa przeciwników uprawiania kultu sprawców Powstania Warszawskiego, a w szczególności generałów:
Tadeusza Bór-Komorowskiego
Leopolda Okulickiego
Tadeusza Pełczyńskiego
Antoniego Chruściela
Wyrazy poparcia lub krytyczne uwagi prosimy zamieszczać na ogólnie dostępnym forum dyskusyjnym Muzeum Powstania Warszawskiego
http://forum.1944.pl/index.php?showforum=2 - dalej wątek: Strona PRZECIWNIKOW KULTU PRZYWODCOW POWSTANIA lub można założyć nowy wątek.
Heroiczną strone Powstania można podziwiać na witrynie http://wilk.wpk.p.lodz.pl/~whatfor/
gdzie opisano strukture oddziałów oraz przebieg walk z mapami i zdjęciami.
http://www.powstanie.pl/
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
r27
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/88
|
Wysłany: Wto 13:13, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Powstanie Warszawskie – mitologia zrywu
Na przestrzeni ostatnich sześciu dekad czynniki oficjalne rozmaicie interpretowały Powstanie Warszawskie – od totalnej negacji w latach 40. i 50. po bezkrytyczny entuzjazm obecnie. W czasach stalinowskich, w podręczniku pod red. towarzyszki Żanny Zelikman-Kormanowej wypisywano idiotyzmy, jakoby dowództwo Armii Krajowej uzgodniło z Niemcami termin Godziny „W”...
Ostatnio, dla odmiany, winą za klęskę Powstania obarcza się przede wszystkim Józefa Stalina (niezorientowani mogą odnieść wrażenie, iż stolicę Polski obróciła w popiół Armia Czerwona...). Dla szerokich rzesz społeczeństwa, dla polityków, a nawet (o zgrozo!) niektórych kręgów historyków nasza przeszłość to coś w rodzaju mitologii, którą można dowolnie „modyfikować”, stosownie do obowiązujących właśnie mód i trendów, tudzież politycznych zamówień (chyba nikt nie żywi złudzeń, że za jakie 20 lat, gdy tylko pojawi się nowe „zapotrzebowanie”, najemni naukowcy pospieszą z kolejną „interpretacją” Powstania Warszawskiego...). Niewielu zainteresowanych jest spokojną, rzeczową dyskusją o faktach – choćby takich, jak kwalifikacje dowódcze osób odpowiedzialnych za rozpoczęcie Powstania.
„Burza” na Kresach – zlekceważone ostrzeżenie
To zastanawiające, że 1 sierpnia 1944 r. Armia Krajowa przystąpiła w Warszawie do działań będących zaprzeczeniem dotychczasowej, rozsądnej polityki. Przez pięć lat niemieckiej okupacji kierownictwo Polski Podziemnej starało się ograniczyć walkę bieżącą do koniecznej samoobrony, do dywersji, sabotażu, pracy wywiadowczej i szkoleniu kadr, kładąc główny nacisk na przygotowanie ogólnokrajowego zrywu, który wybuchnąć miał w sprzyjających okolicznościach. Starano się przede wszystkim chronić substancję narodową, unikać niepotrzebnych strat, nie prowokować okupanta do represji. Wezwania komunistów do natychmiastowego powstania powszechnego traktowano jako antypolską prowokację, która musiała by zakończyć się klęską i rzezią.
Wszakże w 1944 r. wcielono w życie plan Akcji „Burza”. Zakładał on atak, w całym kraju, na oddziały niemieckie wycofujące się przed Rosjanami oraz występowanie wobec tych ostatnich w roli gospodarza. Plan mocno ryzykowny, prowadził bowiem do ujawnienia struktur konspiracyjnych wobec nadciągających Sowietów. Wypadki na Kresach Wschodnich, między marcem a lipcem 1944 r., pokazały to z całą ostrością. Na Wołyniu, w Wilnie, we Lwowie i w innych miejscach żołnierze AK, ramię w ramię z czerwonoarmistami, przelewali krew w bojach z Niemcami. Lokalni dowódcy Armii Czerwonej dziękowali bohaterom z AK za wspólny wysiłek zbrojny. Potem nadciągały NKWD i Smiersz, rozbrajały polskie oddziały, zaczynały się masowe aresztowania, deportacje i egzekucje.
Komenda Główna AK powinna była potraktować wydarzenia na Kresach jako swoisty test na intencje Sowietów. Teraz nikt nie mógł mieć wątpliwości – jeśliby nawet Armia Krajowa poradziła sobie w Warszawie z Niemcami, jej ujawnione struktury stanowiłyby wyborny cel dla NKWD. Należało więc trwać w konspiracji (co postulowały m.in. Narodowe Siły Zbrojne). Niestety, dowództwo AK, mając pełną świadomość z jednej strony ogromnej przewagi Niemców w Warszawie, z drugiej zaś jednoznacznych zamiarów Sowietów, podjęło decyzję o rozpoczęciu Powstania.
„W bój bez broni”
Przedstawia się wyliczenia, iż 1 sierpnia 1944 r., na 45.000 zaprzysiężonych żołnierzy Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej, przypadało zaledwie 3.500 jednostek broni długiej. Ponadto 3.800 powstańców mogło mieć nadzieję na otrzymanie pistoletu (dobrego do likwidowania konfidentów, nie do walki z regularnym wojskiem). Innym zostały gołe pięści... To jednak niepełna prawda. Niedobory w uzbrojeniu były w znacznym stopniu wynikiem określonych działań dowództwa Armii Krajowej.
7 lipca 1944 r., na osobisty rozkaz Komendanta Głównego AK, generała Tadeusza Bora-Komorowskiego, Okręg Warszawski wysłał wielkie ilości broni (w tym 900 pistoletów maszynowych) na Wschód, m.in. w rejon Białegostoku. Dziesięć dni póĽniej wywieziono kolejne 60 pistoletów maszynowych oraz amunicję. Zatem, w ostatnich tygodniach przed Godziną „W”, dowództwo warszawskiej AK częściowo rozbroiło swe oddziały! Decyzję o włączeniu stolicy w Akcję „Burza” podjęto bowiem dopiero 21 lipca.
Na tym nie koniec. Na Godzinę „W” żołnierzom AK dostarczono jedynie 40-60 proc. zawartości magazynów broni. Przyczyny były różne: aresztowania magazynierów, rozlokowanie niemieckich jednostek frontowych w rejonie podziemnych arsenałów, ale i panujący chaos i dezorganizacja.
Tu jeden, jakże wymowny przykład. 1 sierpnia 1944 r. powstańcy otrzymali zaledwie 657 pistoletów maszynowych. W 1947 r., trzy lata po Powstaniu, na ulicy Leszno odkryto magazyn z 678 pistoletami maszynowymi „sten” i „błyskawica”, wraz z zapasem amunicji.. Jeśli uwzględnić tylko broń wysłaną na Wschód oraz niewykorzystane wyposażenie z jednego magazynu na ulicy Leszno, to 1 sierpnia na Godzinę „W” w rękach powstańców winno znaleĽć się nie 657, a prawie 2300 peemów! Oczywiście, nie zmieniłoby to ostatecznego finału tej bitwy. Jednak dodatkowo ponad półtora tysiąca chłopców z oddziałów szturmowych zyskałoby większe szanse na przeżycie. Zaś niemiecki sukces byłby okupiony znacznie bardziej słono.
Dowództwo AK doskonale wiedziało o koncentracji w stolicy oraz wokół niej niemieckich jednostek pancernych, np. 25 lipca otrzymało meldunek o przybyciu dywizji pancerno-spadochronowej „Hermann Goering” (jej pododdziały rozlokowano m.in. na Woli). Wśród jednostek wroga były też: 3 Dywizja Pancerna SS „Totenkopf”, 5 Dywizja Pancerna SS „Wiking” oraz 19 Dolnosaksońska Dywizja Pancerna Wehrmachtu. Formacje te, jako całość, zaangażowały się w walkę z Rosjanami (na szczęście dla nas!). Przeciw Powstaniu Niemcy rzucili wydzielone pododdziały, w sumie ok. 300 wozów bojowych. Co tej sile mogła przeciwstawić warszawska AK? W dniu wybuchu Powstania posiadała 2 (DWA!!!) działka przeciwpancerne, również 29 granatników przeciwczołgowych PIAT i rusznic. Zgromadzono za to imponującą ilość butelek z benzyną (12.000 szt.), których użycie wiązało się z ogromnym ryzykiem (zasięg rzutu wynosił przecież jedynie kilkadziesiąt metrów).
Zaczynając Powstanie Armia Krajowa nie miała w stolicy ani jednego działa przeciwlotniczego. Niemieckie stukasy i messerschmitty z lotniska Okęcie praktycznie bezkarnie obracały potem w ruinę warszawskie dzielnice. Wykonały 1408 lotów na bombardowanie, tracąc jedną maszynę nad Starym Miastem i drugą nad Kampinosem. Była to jedna z najtańszych operacji Luftwaffe. Wielcy, genialni stratedzy z AK nie pomyśleli bowiem, że w połowie XX wieku, chcąc zająć i utrzymać jakiś obszar, należy zapewnić mu osłonę przeciwlotniczą. Podobnie rzecz miała się z artylerią. Warszawa znalazła się pod ostrzałem ciężkich dział, moĽdzierzy i wyrzutni rakietowych kalibru 280, 380, a nawet 600 mm. W jaki sposób powstaniec, zbrojny w pistolet i butelkę z benzyną (albo i nawet takich precjozów pozbawiony), jak miał uciszyć wrogie baterie, niszczące jego miasto z odległości wielu kilometrów?
Porównanie strat
W pierwszych dniach zrywu, gdy inicjatywa należała do Polaków, zabili lub ranili 500 Niemców. Już wtedy straty polskie były potworne, sięgnęły 2000 poległych (nie licząc ofiar wśród ludności cywilnej). Powstańcy atakowali nieraz zbitą gromadą, rojami lub w szyku „gęsim”, masowo ginąc w ogniu broni maszynowej. Tak ich wyszkolono... Tylko garść akowców była żołnierzami ostrzelanymi w walce. Ogromną większość stanowili młodzi ludzie, którym od czasu do czasu na konspiracyjnym zebraniu dano potrzymać pistolet (szczęśliwcom – nawet oddać z niego kilka strzałów). Tych ludzi, te dzieci, rzucono przeciw niemieckim formacjom pancernym, przeciw bandytom z formacji Dirlewangera i Kamińskiego... Żarliwy patriotyzm tych chłopców i dziewcząt czynił z nich materiał na doskonałych, w pełni umotywowanych żołnierzy, w trakcie walk prezentowali wspaniałego ducha bojowego – ale osobista odwaga i wierność idei nie mogły zastąpić profesjonalnego wyszkolenia i doświadczenia frontowego, tak jak butelki z benzyną i granaty ręczne nie były w stanie pokonać lotnictwa i ciężkiej artylerii.
Potem było jeszcze gorzej. Wprawdzie żołnierze AK szybko przyswoili sobie zasady walki ulicznej, jednak o przebiegu działań decydowała ogromna przewaga Niemców w sile ognia. Powstańcy wystawieni byli na ciągły ostrzał artyleryjski i bombardowania lotnicze. Hitlerowcy atakowali przy wsparciu licznych pojazdów pancernych (możliwość ich zneutralizowania była niewielka, wobec skromnych środków obrony przeciwczołgowej).
W tej sytuacji nie dziwi dysproporcja strat poniesionych przez obie strony. Wedle najnowszych ustaleń, najczęściej wymieniana w literaturze przedmiotu liczba 200.000 zabitych warszawiaków jest znacznie zawyżona. W rzeczywistości poległo 120.000-150.000 mieszkańców stolicy. Przytłaczającą większość stanowili cywile – ofiary walk, terrorystycznych bombardowań oraz masowych egzekucji. Straty samego powstańczego wojska szacowane są na 16.000-18.000 zabitych, do których należy doliczyć jeszcze 2.718 poległych i zaginionych „berlingowców”.
Popularne u nas twierdzenie, jakoby Niemcy stracili aż 26.000 żołnierzy (10.000 zabitych, 7.000 zaginionych i 9.000 rannych) nie wytrzymuje krytyki. Pod koniec Powstania ppłk. dypl. Felicjan Majorkiewicz „Iron” bardzo precyzyjne oszacował straty wroga na 10.000-12.000 zabitych i rannych. Ujawnione dokumenty niemieckie przyznają, iż straty grupy korpuśnej von dem Bacha wyniosły 1.570 zabitych i 8.374 rannych (zob. meldunek von dem Bacha z 5 paĽdziernika 1944 r.). Niektórzy, po uwzględnieniu strat garnizonu warszawskiego w pierwszych dniach Powstania oraz jednostek frontowych, które przedzierały się przez powstańcze dzielnice, zaokrąglają te liczby do 2.000 poległych i 10.000 rannych.
W sumie zginęło więc do 20.000 żołnierzy polskich (oraz 100.000-130.000 cywilów), wobec 2.000 zabitych Niemców. Proporcje poległych wojskowych polskich i niemieckich kształtowały się zatem jak 10 do 1. Jeśli zaś uwzględnić jeszcze ofiary wśród ludności cywilnej, to okaże się, że za każdego Niemca zabitego w Powstaniu zginęło 60-75 Polaków. Gdyby jakikolwiek generał amerykański czy brytyjski osiągnął takie wyniki – oddano by go pod sąd. U nas takim ludziom stawia się pomniki.
Mit zdradzonego Powstania
Rzecz prosta, nie chodzi mi tu o rzekomą zdradę Stalina. Niewątpliwie, sowiecki dyktator mógł udzielić pomocy powstańcom, czego nie uczynił. Z pewnością radowały go decyzje naszego dowództwa, w wyniku których, niemieckimi rękami, zniszczono kwiat antykomunistycznej konspiracji i ułatwiono póĽniejsze skomunizowanie Polski. Jednak ZDRADZIĆ mógł nas tylko sprzymierzeniec, nie wróg. Od 17 września 1939 r. Związek Sowiecki występował jako nasz przeciwnik, czego specjalnie nie ukrywał. Tak też traktowała go znaczna część naszych ugrupowań niepodległościowych, również akowskie „doły”. Jeżeli dowództwo Armii Krajowej liczyło na jakieś względy ze strony „sojusznika naszych sojuszników” – mimo agresji we wrześniu 1939 r., aneksji ponad połowy terytorium RP, Katynia i deportacji setek tysięcy Polaków – to był to dowód obracania się w świecie iluzji. Dowództwo Powstania nie ukrywało, iż jest ono „militarnie skierowane przeciw Niemcom, politycznie – przeciw Sowietom”. W tej sytuacji pretensje do Sowietów (że nie pomogli Powstaniu) są żałosne. Równie dobrze można mieć żal do Niemców, że walczyli.
Niektórzy historycy zgłaszają jednak żale do aliantów zachodnich, że ci porzucili powstańców na pastwę losu. Nasi sojusznicy z Zachodu wielokrotnie w dziejach dawali dowody swej dwulicowości, zresztą nie tylko wobec Polaków. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że Powstanie Warszawskie rozpoczęto bez uzgodnienia z aliantami; zamierzano postawić ich przed faktem dokonanym. Po wtóre - jak niby alianci zachodni mieliby pomóc Powstaniu? W owym czasie toczyli oni ciężkie boje we Francji, Holandii, Belgii i Włoszech. Jeszcze we wrześniu 1944 r. odebrali bolesne baty pod Arnhem, a trzy miesiące póĽniej byli o krok od katastrofy w Ardenach. Latem 1944 r. Warszawa leżała na granicy zasięgu ich ciężkich bombowców, startujących z włoskiego Brindisi. Kosztem dużych strat dokonali zrzutów broni dla powstańców; niestety, niemal równo obdarowując obie walczące strony (m.in. z tego powodu nie chcieli bombardować pozycji niemieckich w Warszawie, o co zabiegali generałowie AK).
Bór-Komorowski i jego sztabowcy domagali się wprawdzie, aby Powstaniu przysłać z pomocą polską 1 Samodzielną Brygadę Spadochronową oraz polskie dywizjony myśliwskie RAF. Nie da się ukryć, takie postulaty ośmieszały stronę polską, bezlitośnie demaskując indolencję naszej kadry dowódczej. Wedle tego pomysłu dywizjony myśliwskie miały operować z lotnisk opanowanych przez AK. Pomijając fakt, że AK nie zdobyła w Warszawie ani jednego lotniska – jak, na Boga, nasi sztabowcy wyobrażali sobie zorganizowanie obsługi naziemnej samolotów (czy AK dysponowała mechanikami lotniczymi, kontrolerami lotów, czy była w stanie zapewnić obronę przeciwlotniczą lotnisk?). Jak zamierzano rozwiązać problem zaopatrzenia w amunicję, paliwo i części zamienne?
Podobnie było z desantem brygady spadochronowej. W owych czasach do operacji desantowych używano powolnych, nieuzbrojonych samolotów transportowych oraz holowanych szybowców. Nie miejmy złudzeń, nad Warszawę nie dotarłaby ani jedna maszyna. Gdyby w Londynie posłuchano żądań Bora-Komorowskiego, polska brygada spadochronowa uległaby zagładzie jeszcze w powietrzu, gdzieś nad terytorium Niemiec. Jeżeli, jakimś cudem, nad stolicę przedarłby się jakiś samolot – spadochroniarzy zrzucono by nad płonącym miastem, w ogniu artylerii przeciwlotniczej wroga, z ok. 50-procentowym prawdopodobieństwem, że jeśli przeżyją, to opadną na pozycje niemieckie. Pułkownik Bokszczanin wyraził się kiedyś o Borze-Komorowskim, że "jego wojskowe wiadomości ograniczały się do umiejętności dowodzenia pułkiem kawalerii". Dalibóg, w świetle powyższych faktów trudno się z tym twierdzeniem nie zgodzić.
Mit „siedemnastej republiki”
Skrajni apologeci Powstania nie chcą nawet przyjąć do wiadomości, że finałem wystąpienia była straszliwa klęska i daremny rozlew krwi. Ich zdaniem, zryw zakończył się... zwycięstwem Polaków (!!!).To nie makabryczny żart, wielokrotnie było nam dane słyszeć opinie utytułowanych „znawców”, iż Powstanie Warszawskie uratowało suwerenność Polski! – Owszem – przyznają łaskawie „znawcy” - praktycznie cała warszawska AK poległa w boju lub poszła w niewolę, zginęły dziesiątki tysięcy cywilów, a stolicę zamieniono w kupę gruzów – ale przecież uratowaliśmy naszą niepodległość! – Bo gdyby nie Powstanie, Stalin uczyniłby z Polski „siedemnastą republikę sowiecką”! Bo Stalin, prawda, przestraszył się polskiego zrywu, bał się, że jeśli zniewoli nasz kraj, to wtedy wybuchnie Drugie Powstanie Warszawskie! – majaczą „znawcy”.
Przede wszystkim, serdecznie gratuluję dobrego samopoczucia tym, którzy uważają, że po 1945 r. Polska pozostała suwerennym państwem (z sowieckim agentem w roli prezydenta RP, z sowieckim marszałkiem i generałami na czele Wojska Polskiego, z obcoplemiennym kierownictwem aparatu bezpieczeństwa, z obcymi formacjami policyjno-wojskowymi panoszącymi się po całym kraju, z wywózkami tysięcy polskich obywateli „na białe niedĽwiedzie” itd.).
Po wtóre, wiadomo przecież, że w 1945 r. Stalin wcale nie miał zamiaru przyłączać Polski do ZSRS. Sowiecką politykę podbojów i aneksji z lat 1939-1940 (por. Polska, Finlandia, Rumunia, Litwa, Łotwa, Estonia) zastąpił program budowy tzw. „demokracji ludowych”, w istocie państw wasalnych, w pełni kontrolowanych przez agenturę i siły zbrojne Wielkiego Brata. W istocie „siedemnastymi republikami sowieckimi” nie zostały też Czechosłowacja, NRD, Węgry, Rumunia i Bułgaria (choć były równie „suwerenne”, jak nasz kraj). Chyba, że założymy, że również te państwa zostały ocalone przez Powstanie Warszawskie...?
Wreszcie, nie opowiadajmy bzdur, że Stalin bał się zrywu, który Niemcy stłumili kosztem 2000 swoich żołnierzy. Cóż dla Stalina znaczyło życie 2000 sołdatów? I kogo właściwie miał się obawiać Józef Wissarionowicz, skoro cała stołeczna konspiracja została zniszczona w Powstaniu, niemieckimi rękami? Kto miał zrobić Drugie Powstanie Warszawskie? Duchy Gajcego i Baczyńskiego, i tysięcy innych, wytraconych z powodu bezmyślności dowództwa?
Mit o „nieuchronności zagłady” stolicy
Rzekomo od decyzji o Powstaniu nie było odwrotu, bo rozgorączkowana młodzież ruszyłaby do walki bez rozkazu... A jeżeli nawet tak by się nie stało, to podobno Niemcy i tak mieli w planach zniszczenie Warszawy... A jeśli nie zamierzali tego zrobić, to miasto zostałoby zburzone w trakcie walk z Rosjanami... Wszystko to wymysły, niczym nie poparte „gdybanie”. Nieraz słuchałem wypowiedzi weteranów AK, oburzonych traktowaniem ich jak jakiejś watahy, zdolnej do samowolnego rozpoczęcia ruchawki (musieliby wpierw obrabować własne, konspiracyjne magazyny broni!). Byli zdyscyplinowanymi żołnierzami, związanymi przysięgą.
Niemcy postanowili zrównać Warszawę z ziemią właśnie w reakcji na wybuch Powstania (rozkaz Hitlera z 1 sierpnia 1944 r.). Z Rosjanami hitlerowcy zamierzali walczyć raczej na przedpolach miasta – ściągnęli wszak jednostki pancerne i zmotoryzowane, zatem wojsko do prowadzenia walki manewrowej (o czym wiedziała AK). Jeśliby nawet walki niemiecko-sowieckie przeniosły się do centrum stolicy, jej straty byłyby i tak mniejsze – przecież podczas samego Powstania Warszawskiego zniszczeniu uległo „tylko” ok. 25 proc. lewobrzeżnej części miasta, resztę zburzono metodycznie, po zakończeniu walk.
Twórczym rozwinięciem mitu o „nieuchronności zagłady” jest hipoteza, że klęska Powstania nauczyła Polaków politycznego rozsądku, bo inaczej w 1956 r. chwyciliby za broń, podobnie jak Węgrzy. – To dzięki Powstaniu Warszawa nie stała się drugim Budapesztem! – słyszymy nieraz. Innymi słowy, jeśliby nawet miasto ocalało w roku 1944, to i tak najdalej dwanaście lat póĽniej zniszczyliby je Sowieci...
Mit „zwycięstwa moralnego”
Kiedy nie staje już argumentów rzeczowych, apologeci Powstania odwołują się do emocji. Twierdzą, iż podobno „udowodniło ono, że...” No, właśnie – co udowodniło? Że Polacy również walczyli z Hitlerem? Nie było to tajemnicą od 1 września 1939 r. Czyżby naród najdłużej zmagający się z niemiecką opresją potrzebował jeszcze cokolwiek udowadniać?
Słyszymy też, że Powstanie było „zwycięstwem moralnym”. Czy potrzeba było stu kilkudziesięciu tysięcy trupów i spalonego miasta, by wykazać moralną wyższość idealisty-warszawiaka nad niemieckim bandytą z oddziałów Dirlewangera, czy Reinefartha? A Czesi, Francuzi, Belgowie, Holendrzy, Norwegowie, Duńczycy i Luksemburczycy, którym udało się uratować własne stolice spod niemieckiej okupacji – czyżby ponieśli z tego powodu „moralną klęskę”?
Póki co, krytyków Komorowskiego, Okulickiego i Chruściela współcześni „niepodległościowcy” szantażują tak „naukowym” argumentem, że „powstańców potępiali kiedyś również komuniści”. Ergo osoby sceptycznie traktujące „przewagi” dowództwa AK zdradzać muszą swe ideowe powinowactwo ze Stalinem i Bierutem...Tak się jednak składa, że w ubiegłym roku te same „niepodległościowe” środowiska pod niebiosa wynosiły też generała Władysława Andersa – dowódcę II Korpusu Wojska Polskiego we Włoszech, zdobywcę Monte Cassino, Ancony i Bolonii. A właśnie Anders – niezłomny antykomunista, więzień Łubianki, porównywany do Mojżesza (wyprowadził z domu niewoli ponad sto tysięcy naszych rodaków) - jednoznacznie potraktował inicjatorów Powstania Warszawskiego. Decyzję o jego rozpoczęciu nazwał ZBRODNIˇ.
Mit – „nie było alternatywy”
Czy Armia Krajowa była w sytuacji bez wyjścia? Czy musiała rozpocząć Akcję „Burza”? Moim zdaniem „Burza” była usprawiedliwiona na Kresach – jako zbrojna demonstracja w obronie polskości tych ziem i jako test na zachowanie Sowietów wobec ekspozytur Polskiego Państwa Podziemnego. Gdy stało się jasne, że Stalin nie będzie tolerował żadnej, niezależnej wobec niego siły politycznej i zbrojnej, gdy z ujawnienia polskiej konspiracji najbardziej uradowane były Smiersz i NKWD, należało zmodyfikować strategię – zakonspirować struktury, dostosować się do nowych reguł walki. Pod koniec okupacji Armia Krajowa rozporządzała sporymi siłami. Rzecz jasna, musimy ostrożnie traktować szacunki, jakoby pod koniec wojny miała zaprzysiężonych 380.000 żołnierzy i oficerów. Akcja „Burza” ujawniła prawdziwe aktywa – wzięło w niej udział ok. 100.000 akowców. W skali działań Frontu Wschodniego nie było to wiele. Ale był to ogromny potencjał, jeśliby go użyć w charakterze siły policyjnej, przeciw wewnętrznym wrogom Państwa Polskiego.
Po pierwsze, należało bezwzględnie rozprawić się z rodzimą agenturą bolszewicką, z komunistyczną piątą kolumną. Niechby Stalin nie miał na ziemi polskiej swego zaplecza politycznego, swoich agentów i klakierów. Tymczasem, gdy pod Borowem oddział NSZ wyciął w pień komunistyczną grupę Gwardii Ludowej (sformowaną z kryminalnych band Kazimierza Piotrowskiego, Jana Liska i Antoniego Palenia, winnych szeregu mordów i napadów rabunkowych), Komendant Główny AK generał Bór-Komorowski potępił to „ohydne wymordowanie” i pospieszył z wyjaśnieniem, że AK nie ma z tym czynem nic wspólnego (zob. „Biuletyn Informacyjny” 18.XI.1943).
Po wtóre, palącą rzeczą było zintensyfikowanie walki z szowinistami ukraińskimi. Zapewne AK nie była w stanie całkowicie rozgromić Ukraińskiej Powstańczej Armii (której liczebność nie przekraczała 30.000 ludzi) – jednak mogła w większym stopniu ograniczyć aktywność rezunów. Na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej lokalni komendanci AK z mieszanymi uczuciami przyjmowali rozkazy o Akcji „Burza”, o skierowaniu całego wysiłku militarnego przeciw Niemcom (i tym samym o pozbawieniu ochrony polskich wiosek przed atakami UPA). Niewątpliwie, 7.000 żołnierzy 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK walczyło wspaniale przeciw Niemcom. Ale z punktu widzenia polskiego interesu lepiej byłoby wysłać ich przeciw ukraińskim nacjonalistom.
Po trzecie, na Kresach należało przeciwdziałać ekscesom partyzantki sowieckiej. To mało zbadany temat, szacuje się jednak, że jej ofiarą padło minimum 5.000 Polaków. Bywało, że wybijano całe polskie osady (Koniuchy, Naliboki – w tych przypadkach posłużono się bojówkami skomunizowanych Żydów), częściej jednak stosowano terror indywidualny, wyniszczający elitę, stwarzający grunt pod przyszłą depolonizację Kresów. A kiedy oficerowie Armii Krajowej z Nowogródczyzny aktywnie zareagowali na terror sowieckiej partyzantki, dowództwo AK „podziękowało” im sądem i wyrokami śmierci (!!!). Wreszcie, trzeba było aktywniej zwalczać niemiecki aparat terroru, konfidentów, szmalcowników, jak i pospolitych przestępców. Owszem, podejmowano wiele działań w tym zakresie, jak się jednak wydaje, ich skala była niewystarczająca. Po wojnie sieć współpracowników Gestapo, przejętych przez NKWD i UB, stała się jednym z filarów nowego ustroju.
Mit ostatni – bohaterskie dowództwo
Niekiedy porównuje się Powstanie Warszawskie do insurekcyjnych zrywów z XIX wieku, dokonywanych z inspiracji romantyków „mierzących siły na zamiary”. Ale dowództwo Warszawskiego Okręgu AK nie było gromadą żółtodziobów ze Szkoły Podchorążych, którym w Noc Listopadową najlepiej wychodziło zakłuwanie bagnetami starych, bezbronnych bohaterów wojen napoleońskich, próbujących zawrócić ich z drogi zagłady.
Dowództwo Powstania Warszawskiego tworzyła zawodowa kadra oficerska – ludzie z wieloletnim doświadczeniem wojskowym. Byli najwyraĽniej przekonani o własnej kompetencji, o czym świadczy... rozdawnictwo generalskich awansów (w Godzinę „W” w szeregach stołecznej AK był jeden generał, w momencie kapitulacji – aż siedmiu!).
Nieraz w historii polscy dowódcy, gdy już ich oddziały uległy przewadze wroga, bywało, brali broń do ręki i szukali śmierci u boku swych żołnierzy. Tak zginął generał Józef Sowiński na szańcach Woli (1831), tak polegli generałowie Stanisław Grzmot-Skotnicki w Turłowicach i Mikołaj Bołtuć pod Łomiankami (1939). Inni, jak pułkownik Stanisław Dąbek (w kampanii wrześniowej dowódca Lądowej Obrony Wybrzeża), odbierali sobie życie, nie mogąc znieść hańby klęski – klęski przecież przez nich niezawinionej.
Ani jeden z generałów Powstania Warszawskiego, tak beztrosko wysyłających bezbronnych przeciw czołgom i samolotom, żaden z nich nie poległ w walce, żaden też nie strzelił sobie w łeb po klęsce, na całopalnym stosie stolicy. Jeden (Okulicki) kontynuował walkę w konspiracji. Inni (sześciu, z Borem-Komorowskim i Monterem-Chruścielem na czele) grzecznie pomaszerowało do niewoli, przechować w niej bezpiecznie swe cenne żywoty do końca wojny, potem zaś przyznawać i przyjmować medale, pisać pamiętniki...
Gloria victis
Poza dowódcami byli jednak prawdziwi bohaterowie. Żołnierze, którzy zacisnęli zęby i wykonali rozkaz, idąc na rzeĽ bez broni. Chłopcy w zbyt dużych hełmach, spadających na oczy. Łączniczki i sanitariuszki, dokonujące cudów odwagi. „Berlingowcy” w postrzelanych łodziach i lotnicy płonący nad Warszawą. Cywile znoszący to, co wedle normalnych, ludzkich kryteriów było nie do zniesienia. I jeszcze matki, nieulękłe wobec wroga, które miały też odwagę (jak zaświadcza prof. Jan M. Ciechanowski, naoczny świadek tego zdarzenia) wykrzyczeć Borowi-Komorowskiemu w twarz: „Morderco naszych dzieci!”. To im należą się hołdy, w rocznicę zrywu i na codzień. Im – i tylko im.
Andrzej Solak
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
plutek
Dołączył: 18 Lip 2006
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/88
|
Wysłany: Wto 15:08, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
[*]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Zgniłek
Dołączył: 18 Lip 2006
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/88
|
Wysłany: Wto 15:13, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Plutek powiedział wszystko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
r27
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/88
|
Wysłany: Wto 15:34, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
wszystko?
a jak by dzis powołano rezerwę, wysłano słabo uzbrojoną do np iraku..90% powołanych by wróciło w trumnach w tym twoi bliscy też by się ograniczył do zapalenia świeczek?
wiecie czemu w powstaniu walczyło tylu nastolatków?
zgadnijcie??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Zgniłek
Dołączył: 18 Lip 2006
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/88
|
Wysłany: Wto 17:05, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
po pierwsze nie mówimy o Iraku tylko o Warszawie, moim mieście.
Nie zdarzyło się to teraz, tylko 62 lata temu, więc dla mnie, młodego człowieka takie rozkminki są zbyt dużą abstrakcją.
Przeczytałem ten tekst i powiem szczerze, że część rzeczy przemawia do mnie (bo jednak trzeba przyznać, że autorytety tak przedstawiają to wydarzenie, że można by pomyśleć, że wogóle wygraliśmy to powstanie), ale z drugiej strony nie mogę się oprzeć wrażeniu, że pisał to człowiek, który nie ma życia oprócz wytykania najdrobniejszych błędów dowódcom PW.
Chodzi mi o to, że nie wnikam kto jak, kiedy, co, po prostu w tym dniu należy okazać szacunek wszystkim którzy walczyli w powstaniu, bez klasyfikacji tego co, kto i ile zrobił.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
piranha Oi!
Dołączył: 18 Lip 2006
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 14/88 Skąd: Capitol of Pl Cu
|
Wysłany: Wto 17:13, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Zgniłek napisał: | Chodzi mi o to, że nie wnikam kto jak, kiedy, co, po prostu w tym dniu należy okazać szacunek wszystkim którzy walczyli w powstaniu, bez klasyfikacji tego co, kto i ile zrobił. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
franek
Dołączył: 18 Lip 2006
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/88
|
Wysłany: Wto 19:54, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
r27 napisał: | wszystko?
a jak by dzis powołano rezerwę, wysłano słabo uzbrojoną do np iraku...
|
Aleś porównał że niech cię chuj...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
r27
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/88
|
Wysłany: Wto 20:09, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
masz racje trochę pzresadziłem
bo rezerwa to min. wiek 21 lat, roczne przeszkolenie wojskowe, oraz ak47 dla każdego do łapy
16-17 letni chłopcy 62 latat temu mieli 1 karabin na 10 , do tego 20 sztuk amunicji, kilkadziesiąt butelek z benzyną, zero strzelania, zero podstaw taktyki
a przeciwko nim świetnie "obstrzelani" weterani frontu wschodniego, kilkaset sztuk wozów pancernych i czołgów, bombowce, działa itd
POPROSTU SZKODA MI TAMTEGO POKOLENIA MAŁOLATÓW
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Polska77
Dołączył: 18 Lip 2006
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 14/88
|
Wysłany: Wto 20:19, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
a komu nie szkoda??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
r27
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/88
|
Wysłany: Wto 20:21, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
NO O TYM WŁASNIE CAŁY CZAS PISZĘ
ŻE TYM CO ICH NA TĄ WALKĘ POSŁALI
mając świadomość swej słabości pierdolili coś o symbolu o termopilach itd
i jak ktoś słusznie zauwazył termopile były tylko leonidasa zabrakło
żaden z decydentów nie poszedł na linię nie wziął broni do ręki
tak jak dziś palestyńczycy wysyłający 14latków na smierć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Pervy in the Park
Dołączył: 18 Lip 2006
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/88
|
Wysłany: Wto 23:01, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
Pierdolisz R27. Komorowski zostawił w Warszawie całą rodzinę wiedząc, że powstanie wybuchnie. Można go obwniać za to, że wyznaczył datę powstania na podstawie plotek o ruskich czołgach bez konsultacji z kierownictwem wywiadu AK, ale nie za to, że posyłał jakieś dzieci do walki - bo one same się przyłączały do walczacych oddziałów w czasie powstania, ale w oddziałach, które zaczęły powstanie nie było praktycznie osób poniżej 18 roku życia. Pewnie, że powstanie było błędem, ale nikt wtedy w Polsce nie zdawał sobie sprawy, że zostaliśmy sprzedani na konferencji w Teheranie w 43 przez Aliantów. Anders był przeciwny wybuchowi Powstania, ale sam pchał swoich żołnierzy na pozycje nie do zdobycia pod Monte Cassino (Polacy tak naprawdę zajęli ruiny opuszczone przez Niemców zagrozonych okrążeniem) dokładnie w tym samym celu co dowództwo AK realizowało operację Burza - żeby pokazać, że Polacy walczą aktywnie z hitlerowcami zasługują na niepodległe państwo. Nikt się niespodziewał, że karty zostały dawno rozdane. Pewnie, że z dzisiejszej perspektywy wiadomo, że nie mogliśmy wygrać ani Powstania Warszawskiego, ani Listopadowego, ani Styczniowego, ani Kampani Wrześniowej, a jednak za każdym razem Polacy chwytali za broń i to nas właśnie różni od Czechów, Żydów, Białorusinów, Rumunów czy innych narodów, które wolą przeczekać. Może wrzesień 39 i sierpień 44 to były największe klęski w historii Polski, a może uchroniły nas od stania się Polską SRR w składzie ZSRR, bo i takie pomysły były, tak samo jak Finów przed komunizmem uchroniła przegrana (!!!) ale bohaterska wojna z bolszewikami 39/40.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
DieHard
Dołączył: 18 Lip 2006
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/88
|
Wysłany: Wto 23:25, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
r27-co roku to samo piszesz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
r27
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/88
|
Wysłany: Wto 23:37, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
zupełnie nie widze sensu porównywania z wrzesniem 39r, kiedy Polska miała gwarancje....oszukano nas więc nie widząc innej mozliwości poddano się i poza deko rąbniętym Hubalem nikt nie walczył jak straceniec
nikt jak szaleniec nie wydawał rozkazów by atakować pozycje wroga gołymi rękoma itd
pervy zdecydowana większość wyznaczonych na łączników to byli ludzie w wieku 15-16 lat..wyznaczonych i zaprzysiężonych przed 1 sierpnia!
owszem nie dostawali gantów do reki bo jak było 5 sztuk pistoletów na 15 osób to wiadomo że gówniarzowi nikt nie da itd
czy komorwsoki nie wiedział o tym że nie maja broni? nie wiedział o tym że 90% walczących pierwszy raz w życiu strzela do ludzi?
o czym my mówimy??????
po tym co się stało w Wilnie po operacji "ostra brama" tylko szaleniec mógł uwierzyć że swieci potraktują AKowców jak partnerów
jakoś ludzie z NSZ mieli tą świadomość i próbowali wpływac na AK by nie popełniało tego błędu!
i poraz setny..skoro powstanie było politycznie antysowieckie to na miły Bóg czego oczekiwać było mozna od sowietów? że co? że nam pomogą? że sobie zaszkodzą?
ps. wg twej logiki czesi, węgrzy, rumuni powinni stać się częścią sowietów a sie nie stali?
i to bez powstań...a nawet pełnej kolaboracji i walce aktywnej z CCCP!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
r27
Dołączył: 30 Lip 2006
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/88
|
Wysłany: Wto 23:37, 01 Sie 2006 Temat postu: |
|
|
die hard tak to prawda co roku!
bo co roku wkurwia mnie stek kłamstw serwowanych w TV!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|